Po przejściu z parafii Namta do parafii Tafeto rozpocząłem poznawanie mieszkańców, wiosek dojazdowych oraz realiów nowej parafii. Niemal każdego dnia wraz z kilkoma osobami chodziliśmy po okolicy, rozmawialiśmy z ludźmi, ustalaliśmy harmonogram sprawowania sakramentów oraz nauczania katechezy. Nowa parafia daje również lepsze możliwości jeśli chodzi o zasięg oraz prąd. W Namta prąd można było uzyskać jedynie z generatora napędzonego dieslem i to chwilkę w ciągu dnia. Zasięg sieci komórkowej również jest bardzo zły.
W zeszłym tygodniu po ponad tygodniu pobytu w Tafeto zadzwonił do mnie administrator Diecezji Goroka i poprosił, abym oprócz nowej parafii zaglądał czasami do Namta. Wydało mi się to dziwne, ponieważ w Namta został ksiądz papuaski, a w dodatku z Tafeto do Namta jedzie się ponad półtora godziny po niezbyt dobrej jakości drodze. W wielu miejscach trzeba uważać, aby nie urwać miski olejowej w samochodzie.
Po ustaleniach z administratorem od 2 sierpnia zacząłem zatem odwiedzać wioski dojazdowe (outstations) parafii Namta. Ustaliłem plan i wręczyłem go księdzu papuaskiemu, ks. Tomaszowi. Ten jednak nie wyglądał na zadowolonego. Widać było, że jest jakiś problem na rzeczy między nim, parafią oraz diecezją.
Bez wnikania w szczegóły okazało się, że 8 sierpnia papuaski ksiądz na prośbę administratora Diecezji Goroka miał opuścić parafię Namta i tego samego dnia miał oddać klucze od plebanii, samochodu i dokumenty parafialne. Niestety do dzisiaj nic takiego się nie stało. Administrator w związku z tym zadzwonił do mnie i kilkukrotnie powiedział: „please, don’t go to Namta for your safety!”, czyli poprosił, abym na razie nie jeździł do Namta dla mojego bezpieczeństwa. Później dodatkowo podobną informację napisał do mnie przez komunikator whatsapp. Wiedziałem, że Papua jest nieprzewidywalna, ale nie spodziewałem się, że tak szybko będę częścią takich sytuacji.
Otóż nie wnikając w historie życia księdza papuaskiego, słowa administratora wynikają z faktu, że w Namta jest bardzo wiele plemion. Papuaski ksiądz również pochodzi z jakiegoś plemienia. W Polsce pewnie jesteśmy przyzwyczajeni, że zmiany na parafiach to coś normalnego i księża posłusznie te parafie zmieniają. W Papui niekoniecznie tak jest. Istnieje groźba rozpoczęcia walk plemiennych i to na śmierć i życie. W historii parafii Namta takich walk było wiele, ginęli ludzie. Policja i wojsko nigdy się nie mieszały do tych konfliktów. Stąd administrator, świadomy sytuacji, poprosił mnie obecnie, abym nie tylko nie jeździł do Namta póki co, ale najlepiej gdybym jakiś czas został na plebanii w Tafeto. Dodatkowo mam sam nigdzie nie chodzić ani nie jeździć, a w razie potrzeby poszukać sobie do towarzystwa kilku młodzieńców z maczetami. Byłem bowiem ostatnim księdzem, który pojawił się w Namta w kontekście zaistniałej sytuacji. Póki nie wiadomo, gdzie jest ksiądz papuaski, nie wiadomo do czego jest zdolny. Nie wiadomo do czego są zdolni jego znajomi oraz plemiona wspierające go.
W kontekście tej sytuacji widzimy jednocześnie, jak jeszcze wiele wysiłków Kościół musi włożyć w formację miejscowych kandydatów do kapłaństwa. Pomimo, że formacja, przygotowanie i nauka trwa nawet 10 lat, wciąż są sytuacje, które pokazują, że trzeba być ostrożnym z dopuszczaniem papuaskich kandydatów do kapłaństwa.
Obecnie pozostaje czekać na rozwój sytuacji. Z tego co słyszałem jestem kandydatem do objęcia parafii Namta po tym księdzu papuaskim. Analizując sytuację oraz wszelkie ryzyko, będę musiał podjąć decyzję, czy przyjąć parafię czy też nie. Polecam się zatem modlitwie i pamięci. Pozdrawiam z Tafeto.