Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych misjami w Papui Nowej Gwinei z parafii Koge. Tutaj już prawie od miesiąca staram się dzielić własną wiarą i świadectwem życia.

Misja katolicka w Koge została założona w 1933 roku przez niemieckiego misjonarza Karla Morschheusera SVD. Przybył on do Oceanii zaledwie rok wcześniej w 1932. Plebania, w której mieszkam to zabytkowy budynek, który on sam budował. Później do ciekawej historii tego miejsca dojdzie jeszcze fakt, że na plebanii w Koge w 1975 roku zostanie napisana pierwsza Konstytucja Papui Nowej Gwinei. 

Młody ks. Karl nie przebywał jednak w tej parafii zbyt długo, ponieważ 16 XII 1934 roku, przeprawiając się przez dżunglę na wybrzeże Papui Nowej Gwinei, aby spędzić Boże Narodzenie z innymi misjonarzami, został zabity z łuków przez plemię Kulkane w wiosce Womatne. Jego grób znajduje się w tej wiosce aż do dzisiaj. Co ciekawe, obecny biskup Diecezji Kundiawa pochodzi z tej samej wioski. 

Kolejne trudności dla misjonarzy w Papui Nowej Gwinei przyjdą w 1942 roku, kiedy to w czasie II Wojny Światowej Japończycy będą walczyć o wpływy na Pacyfiku. Wielu misjonarzy zostało wtedy uwięzionych i zamordowanych, a ich groby są rozsiane po całej Papui.

Po śmierci ks. Karla do Koge trafiali kolejni misjonarze werbiści z Europy. Ponad 40 lat temu z powodu braku powołań kapłańskich i misyjnych w Europie, parafia przeszła pod opiekę księży diecezjalnych. Między innymi proboszczami byli tutaj bp Wilhelm Kurz, emerytowany biskup Kundiawy, abp Anton Bal, arcybiskup Madangu, bp Henk Te Maarssen, emerytowany biskup Kundiawy, bp Francesco Sarego, emerytowany biskup Goroki, obecny biskup Paul Sundu z Kundiawy, którego tutaj zastąpiłem. Po kilkudziesięciu latach obecności czarnych księży w Koge jestem tutaj pierwszym białym misjonarzem. 

W Koge obok dużego drewnianego kościoła znajduje się katolicka szkoła podstawowa, pusty dom po siostrach zakonnych, schronisko dla biednych i opuszczonych, dom dla gości, wspomniana zabytkowa plebania oraz kilka hektarów pola. 

Oprócz pracy duszpasterskiej w Koge, odwiedzam 13 wiosek dojazdowych. Do niektórych można dojechać jedynie na motocyklu bądź dojść pieszo. Ostatnio po porannej piątkowej Mszy w centrum parafii wraz z 3 młodzieńcami wybrałem się do wioski Kukuruma, gdzie starsze małżeństwo przyjęło Sakrament Namaszczenia chorych oraz Komunię. Jakiś czas temu tych samych sakramentów udzieliłem pewnej chorej pani w miejscowej przychodni, a na następny dzień okazało się, że zmarła w nocy.

Do Kukuruma istnieje tylko droga piesza przez busz. W jedną stronę szliśmy ok. 2 h. Na miejscu okazało się, że wioska przygotowuje się na pochówek innego staruszka. Zmarł w wieku 84 lat. Całe życie był katolikiem, a na tydzień przed śmiercią zmienił wiarę na Revival Church, przez co na pogrzeb przybędzie protestancki pastor. 

W parafii Koge, oprócz katolików, istnieje 16 różnych wyznań. Czasem ktoś założy swój kościół, potem innemu coś się w nim nie spodoba, to ten inny założy znowu swój kościół. I tak następują podziały. Kościół katolicki jest jeden i ten sam od początku. Napływ ruchów i sekt protestanckich to ostatnie 30 lat. Wcześniej nikt o tym nie słyszał. Jako misjonarz staram się znajdować wspólne pole do rozmowy z każdym człowiekiem, a przez to mogę uczyć się ekumenizmu w praktyce.

Podczas niemal każdej wyprawy na wioski dojazdowe miejscowi Papuasi opowiadają wiele różnych historii ale również uczą mnie swojego lokalnego języka. 

W Ekwadorze posługiwałem się jedynie j. hiszpańskim. W Papui nie wystarczy jeden język. Aby w ogóle móc tu pracować należy przedstawić rządowi certyfikat znajomości j. angielskiego na co najmniej poziomie B2. Po przybyciu do kraju okazuje się, że z większością ludźmi można porozumieć się jedynie w j. melanesian pisin. Na wioskach w buszu istnieje dodatkowo język plemienia. 

W moim regionie językiem plemiennym jest kora. Ostatnio nauczyłem się kilku zwrotów:

Sunabage wagai – dzień dobry rano

Pudua wagai – dzień dobry po południu

Grua wagai – dobry wieczór

Jak to robiłem w Polsce, a potem w Ekwadorze, tak i tutaj wieczorami odwiedzam moich parafian w domach i środowiskach, w jakich żyją. Co wtorki i piątki udaję się do tzw. lainów, czyli skupiska kilku drewnianych papuaskich chat. Tam gromadzimy się w jednej z chat, aby wspólnie rozważać Pismo Święte, modlić się, a na koniec opowiadać historie papuaskie, ale i również polskie. Nie brakuje przy tym tradycyjnego słodkiego ziemniaka pieczonego w ogniu, którym wszyscy się częstujemy. Spotkania przebiegają w dość ciekawym klimacie, ponieważ w większości chat nie ma prądu. Jedynie palenisko w centrum rozjaśnia lekko twarze wszystkich zgromadzonych. 

Obecnie w parafii przygotowujemy się do zakończenia roku duszpasterskiego, który był poświęcony roli świeckich w Kościele. Jednocześnie rozpoczniemy nowy rok duszpasterski poświęcony synodalności. W przyszłym tygodniu czeka nas w parafii wiele wydarzeń religijnych, kulturalnych oraz znając Papuasów, kulinarnych. Po tygodniowych wydarzeniach w parafiach w Diecezji, 21 listopada udamy się na Mszę do Kundiawa, gdzie bp Paul Sundu oficjalnie wprowadzi nas w nowy temat nowego roku liturgicznego. 

Od 28 listopada będę przeżywał mój pierwszy Adwent na papuaskiej ziemi.
Pozdrawiam serdecznie z Papui Nowej Gwinei.