Święta Bożego Narodzenia w Papui Nowej Gwinei były inne od tych, jakie przeżywa się w Polsce, a także inne od tych, jakie przeżywałem w Ekwadorze. Nie tylko chodzi o tropikalny klimat, ale również o fakt, że z powodu zaledwie kilkudziesięciu lat istnienia chrześcijaństwa kraj ten nie ma żadnych tradycji. Nie ma wigilii, pasterki, choinek ani tutejszych kolęd. Jakieś piosenki świąteczne zostały przejęte z tradycji brytyjskiej. Czas Świąt to zatem inwencja twórcza misjonarza… to, co zaproponujesz i jak wykonasz, tak to będzie przeżywane przez parafian. W Koge oprócz świątecznych wydarzeń przygotowaliśmy również kilkudniowy obóz dla dzieci, podczas którego pogłębialiśmy wiedzę na temat Bożego Narodzenia, modliliśmy się oraz bawiliśmy się podczas kilku zabaw. Dla wielu dzieci jest to ważny czas, ponieważ w swoich domach czeka ich tylko monotonne pomaganie rodzicom: przynoszenie wody z rzeki, pilnowanie młodszego rodzeństwa. Nie wszystkie dzieci chodzą do szkoły z powodu braku funduszy w rodzinach. W mojej parafii 24 XII 2021 odbyła się wieczorna Msza wigilijna, na którą przybyli mieszkańcy wszystkich wiosek dojazdowych. Na drugi dzień po Mszy porannej wszyscy wrócili do swoich domów.

Po Świętach w parafii pojechałem do Mingende na świąteczne spotkanie z biskupem, księżmi, siostrami zakonnymi. Oprócz wspólnej modlitwy, życzeń i śpiewów, każdy otrzymał drobny upominek. Korzystając z wolnego czasu z racji świątecznego czasu kolejnego dnia wybrałem się do sąsiedniej Diecezji Mount Hagen, aby spotkać się z innymi Polakami. W międzyczasie dojechało jeszcze kilku misjonarzy z Diecezji Mendi.

Styczeń w Papui Nowej Gwinei to czas wakacji. Dzieci wrócą do szkoły początkiem lutego. W związku z tym i na parafii jest mniej zajęć oraz mniej odwiedzin wiosek dojazdowych. W styczniu nie ma także nauki katechezy. 

Na koniec tego wpisu warto wspomnieć, że we wtorek 18 I 2022 w parafii Dirima w Papui Nowej Gwinei odbyły się święcenia kapłańskie młodego diakona, który należy do zgromadzenia księży werbistów. 

Z mojej parafii do Dirima prowadzi 2 drogi: jedna bardziej cywilizowana oraz druga, mniej uczęszczana i dzika. Ta pierwsza, chociaż lepsza, w tym czasie jest dość niebezpieczna z powodu toczących się tam walk plemiennych oraz z powodu wielu napaści i kradzieży. To między innymi dlatego Biskup prosił miejscową policję, aby eskortowała jego, księży i zaproszonych gości. Miało to jednak miejsce dzień wcześniej, a ja wyjechałem na tą uroczystość w dniu święceń.

W związku z tym, aby uniknąć niespodzianek, zdecydowałem się pojechać przez busz. Wziąłem ze sobą 2 Papuasów, którzy znali drogę. Po drodze mijaliśmy kilka osuwisk błotnych, które powstały z powodu obfitych deszczy. To dlatego w jednym miejscu musiałem zapłacić podatek za przejazd: młodzi chłopcy pracowali przy odwalaniu osuwiska. W kilku innych miejscach moi dzielni Papuasi pchali auto, kiedy zakopaliśmy się w błocie. Po 3h dotarliśmy do celu, aczkolwiek ze świadomością, że nie będziemy mogli wrócić tą samą drogą – za dużo osuwisk i błota.

Papuaska liturgia była bogata w tradycyjne papuaskie śpiewy, nie zabrakło również tutejszych stroi. Ks. John po święceniach wyjedzie na misje do Argentyny. 

Po wspólnym obiedzie z zaproszonymi gośćmi oraz całą wioską postanowiliśmy wracać do Koge drogą główną. Biskup odradzał mi jechać samemu z powodu wspomnianych napaści. Nie miałem jednak cierpliwości czekać na innych. Oczywiście natknąłem się na kilka grup, które próbowały mnie zatrzymać, ale udałem, że nie rozumiem o co im chodzi i machałem im tylko na pozdrowienie. Pomogło…

Ks. Łukasz Hołub – Papua Nowa Gwinea