Michael i Priscila to katolickie małżeństwo z wioski Nebare. Poznali się oni w Lae na wybrzeżu podczas nauki. Z czasem mężczyzna zapłacił wymaganą kwotę rodzicom kobiety i zabrał ją do swojej wioski rodzinnej w górach. Tutaj zajmowali się oni głównie uprawą ziemi. Mają 7 synów. Z czasem Michael znalazł pracę w jednej z papuaskich kopalni. Priscila, mieszkając w Nebare, nie tylko zajmowała się domem i ziemią, ale także udzielała się w miejscowym Kościele katolickim. Dzięki niej istniały różne grupy dziecięce i młodzieżowe na wiosce. Kobieta wspierała także Legion Maryi. Podrośnięte dzieci dzięki matce w odróżnieniu od innych zawsze chodziły dobrze ubrane i nakarmione. W zeszłym roku najstarszy syn został wysłany na uniwersytet do Lae, aby  dokształcić się w przedmiotach technicznych. Podczas nauki młodzieniec poznał swoją narzeczoną, która zaszła w ciążę, jeszcze zanim ten zapłacił rodzinie dziewczyny wymaganą kwotę. Pamiętajmy bowiem, że w Papui najpierw należy kupić kobietę, aby się z nią ożenić.

Pewnego dnia chłopak poszedł z przyjaciółmi na zabawę, podczas której wszyscy wypili za dużo alkoholu. Wywiązała się sprzeczka i syn Priscili i Michaela został dźgnięty nożem. Nie przeżył. 

Po kilku dniach ciało chłopca zostało przywiezione do wioski rodzinnej. Rodzina rozstawiła specjalny namiot, w którym odbywało się czuwanie przy zmarłym. W tym samym czasie Michael i Priscila zabili kilkanaście świń, przygotowano także sporo warzyw i owoców. Podczas tych wydarzeń i ja zostałem zaproszony, aby odprawić Mszę pogrzebową. W końcu rodzina pochowała chłopca obok papuaskiej chaty. 

Po jakimś czasie do Koge na plebanię przybiegła z płaczem Priscila, matka chłopca. Okazało się, że Michael wziął do ręki maczetę i chciał ją zabić. Stwierdził, że kobieta jest sangumą (wiedźmą) i to ona zabiła dziecko. Dodatkowo oskarżył ją o to, że będzie zabijać dalej. Temu wszystkiemu z obojętnością przyglądała się cała wioska Nebare. To też pokazuje, że w kontekście strachu chrześcijanie w Papui-Nowej Gwinei zapominają kim są. Znalazłem dla Priscili pokój w parafii, w którym mogła znaleźć schronienie. Pojechaliśmy także na posterunek policji do Kundiawa, ale policjanci nie podjęli działań. Stwierdzili, że jest weekend, a dodatkowo nie mają paliwa. No ale w końcu to też Papuasi. Boją się, że Priscila rzuci czary także na nich. 

Kobieta zostanie jakiś czas w Koge pod moją opieką, a potem najprawdopodobniej będzie musiała pojechać do swojej wioski rodzinnej na wybrzeżu. W innym przypadku może pewnego dnia zniknąć i jej ciało nie zostanie nigdy odnalezione. 

Przy okazji wiary w czary warto dodać, że w wielu przypadkach za tymi oskarżeniami kryje się zazdrość. A proszę mi wierzyć, Papuasi są zazdrośni. Niech się tylko komuś lepiej powodzi, ktoś jest bardziej zaradny, od razu zaczynają się próby pozbawienia kogoś dobrego imienia, a potem i majątku. Dlatego ludzie zazdrośni to pierwsi, którzy rzucają oskarżenia o bycie czarownicą i zacierają ręce, kiedy faktycznie ktoś zostanie zabity i będzie majątek do przejęcia. Taka to smutna rzeczywistość papuaska, kiedy z dnia na dzień przez wierzenia przodków kobiety są zmuszone do ucieczki, bo cała wioska chce je zabić.

Podczas liturgii niedzielnej nie wystarczy powiedzieć, że zabijanie niewinnych kobiet za rzekome czary jest złe. Trzeba powiedzieć, że jeśli chcą kogoś skrzywdzić, to najpierw będą musieli przyjść po księdza. Jest nadzieja, że takie postawienie sprawy zmieni mentalność Papuasów. W takich sytuacjach jako misjonarz ciągle się przekonuję, że chrześcijaństwo to nie coś bez znaczenia. Chrześcijaństwo właściwie pojęte, bohaterskie postawy chrześcijan naprawdę mogą zmienić ten świat na lepsze.

Wspomóc misje w Papui można przekazując darowiznę na konto:
Fundacji Pro Spe: 74 1140 1225 0000 2343 2600 1001
tytuł przelewu: Papua Nowa Gwinea
lub za pomocą szybkich płatności pod galerią zdjęć.