Po ponad 2 miesiącach oczekiwania otrzymałem nowe pozwolenie na pracę oraz wizę pobytową w Papui-Nowej Gwinei. Mój pierwszy legalny pobyt w kraju wygasł 15 grudnia 2023 roku i od tamtego czasu toczył się proces w urzędzie imigracyjnym. Tym samym będę mógł zostać na Rajskiej Wyspie do 10 II 2027 roku. W tym też roku będę obchodził już 11. rok pobytu na misjach. Niewykluczone, że w międzyczasie w przyszłym roku wybiorę się do Polski na wakacje. 

Jak to już wspominałem w poprzednim wpisie, nowy okres pracy misyjnej to ta sama diecezja, ale całkiem 2 inne parafie. Z powodu braków księży w najbliższych 3 latach będę miał pod swoją opieką parafię Kerowagi oraz parafię Yobai. Ostatni miesiąc był okazją do zaplanowania działań duszpasterskich oraz odwiedziłem wszystkie wioski dojazdowe obydwu parafii. Do parafii Kerowagi należy w sumie 14 miejscowości. W kilku z tych miejsc mogłem odwiedzić nie tylko katolickie kaplice, ale również kilka szkół katolickich. W Bogo, które jest najdalszą wioską dojazdową, ale jednocześnie bardzo malowniczo położoną, pod patronatem Kościoła katolickiego działa ośrodek zdrowia oraz katolicka szkoła podstawowa. Podobne szkoły istnieją także w wioskach Mondagruk oraz Dindim. Na terenie mojej parafii znajduje się także technikum, które prowadzą pochodzący z Indii oraz Filipin salezjanie. W Barawagi również pod moją opieką duszpasterską działa prowincjalne więzienie. Można doświadczyć prawdziwych cudów, kiedy osoby skazane za morderstwo, gwałty i rozboje, przychodzą do spowiedzi i na Eucharystię. Specyfiką Kerowagi jest również to, że obok mojego domu znajduje się konwent sióstr zakonnych, które prowadzą dom formacyjny dla Papuasek. Aktualnie 2 kandydatkami opiekują się 2 siostry, które pochodzą z Indii oraz Madagaskaru. Wszystko to sprawia, że po kilku latach w parafii Koge, gdzie zajmowałem się głównie duszpasterstwem, teraz doszło mi kilka innych zadań na innych płaszczyznach. Myślę również, że pod wieloma względami misje w Papui-Nowej Gwinei są dla mnie bardziej rozwijające i stawiają przede mną wiele ciekawszych wyzwań aniżeli było to na misjach w Ekwadorze. To też potwierdzenie, żeby w życiu kierować się intuicją.

W Kerowagi na szczęście mam bardzo wielu pomocników. Pierwszymi, którzy zgłosili się do pomocy przy pokazaniu wiosek oraz różnych pracach na stacji misyjnej byli młodzieńcy, którzy wcześniej zajmowali się głównie paleniem marihuany. Widząc ich zaangażowanie wpadłem na pomysł, aby zajmowali się także moimi 2 świnkami, które kupiłem na hodowlę. Panowie zbudowali dla nich zagrodę oraz uprawiają ziemię misyjną, na której rośnie kaukau – główne pożywienie dla świnek.

Po 3 tygodniach w parafii Kerowagi wraz z jednym z młodzieńców wybrałem się do parafii Yobai, drugiej mojej parafii. W Papui warto kierować się zasadą, że jeśli jedziesz bądź przejeżdżasz przez tereny, gdzie cię nie znają, nigdy nie jedź sam. Wszystko może się zdarzyć. Yobai to parafia w głębi papuaskiego buszu w górach. Przez ostatnich kilka lat nikogo tu nie było. Wcześniejszego księdza Papuasa ludzie wygnali. Przed wyjazdem musiałem się zaopatrzyć w dodatkowe paliwo oraz prowiant. Dystans między Kerowagi a Yobai to ponad 5 godzin jazdy autem po niezbyt dobrej drodze. Podczas jazdy należy być przygotowanym na blokady dróg. W tych terenach ludzie żyją głównie z rolnictwa i to co urośnie w ziemi, w tym samym momencie zjadają. Jadący przez busz kierowcy są dobrą okazją, aby wyłudzić trochę pieniędzy. Działa to w ten sposób, że młodzieńcy zwalają drzewo na drogę i udają, że usuwają przeszkodą. Przy tej okazji pobierają haracz. Przy odrobinie szczęścia można próbować negocjować. 

Podczas pobytu w Yobai zauważyłem, że katolicyzm jest tutaj słabnący. Wcześniej do parafii należało 8 wiosek dojazdowych, a obecnie jest ich 4. Wynika to z tego, że podczas nieobecności księdza ludzie poprzechodzili do innych wyznań. Kilka kaplic zostało zamkniętych. Problemem jest też wszechobecność walk plemiennych i mocna wiara w czary, Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że stan dróg jest bardzo kiepski. Tym samym do wiosek muszę iść pieszo. Do najdalej położonej wioski szedłem 4 godziny w jedną stronę. Czekało na mnie kilku staruszków. 

Tereny parafii Yobai są położone w bardziej dzikszej części kraju. Mogłem się o tym przekonać w wiosce Arigigi. Otóż katecheta (prowadzi nabożeństwo niedzielne podczas nieobecności księdza) w zeszłym tygodniu zastrzelił sąsiada. Jako że policja się tu nie zapuszcza, najprawdopodobniej ujdzie mu to na sucho. Do funkcji katechety nie będzie mógł jednak wrócić. Najbardziej jednak w tej sytuacji zaskoczył mnie fakt, że tydzień wcześniej po nabożeństwie niedzielnym, ów katecheta zorganizował pod kościołem zbiórkę na nabój. Niektórzy katolicy się dorzucili. Kiedy podczas odwiedzin wioski dowiedziałem się o tym i zwróciłem w kaplicy uwagę, że dokonało się wielkie zło, kilku panów poprosiło mnie, abym nie wtrącał się w sprawy plemienne. To też pokazuje wśród jakiej mentalności ludzi przychodzi pracować misjonarzowi. 

W połowie lutego wracam do Kerowagi, gdzie na nowo podejmę realizację mojego planu odwiedzania wiosek, katechizowania i sprawowania sakramentów. 23 lutego naszą Diecezję w Papui-Nowej Gwinei odwiedzą bp Jan Piotrowski z Komisji Misyjnej przy Episkopacie Polski, o. Kazimierz Szymczycha, sekretarz Komisji Misyjnej oraz ks. Franciszek Jabłoński, który odpowiada za misje w Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Miejmy nadzieję, że ta wizyta zostanie w ich pamięci na długie lata.

Przekażpodatku

KRS: 0000 607 263
CEL SZCZEGÓŁOWY: KS. ŁUKASZ HOŁUB PAPUA